piątek, 13 listopada 2015

Tai Ping Hou Kui i mieszane uczucia

O tej herbacie słyszałem i naoglądałem się wiele, ale nie sądziłem, że spróbuję jej tak szybko. Odkąd zacząłem prowadzić blog, mam wrażenie, że moja droga herbaty stała się bardziej Shinkansenem herbaty i w zasadzie nic nie powinno mnie dziwić :)

Okazało się, że mogę kupić Tai Ping Hou Kui w sklepie stacjonarnym, u pana Herbaty. Zaraz jak tylko zobaczyłem na ich stronie, że mają taką nowość pojechałem i kupiłem sobie małą porcję.

To jedna z najciekawiej wyglądających odmian herbaty. Produkowana jest z niezwykle wielkich liści odmiany shi da, która rośnie wyłącznie w rejonie chińskiej prowincji Anhui. W teorii produkcją zajmują się tylko i wyłącznie trzy wsie, w praktyce, jak to w życiu bywa, do sukcesu tej herbaty pragnie się podłączać wielu innych producentów i jest ona szeroko podrabiana. Jest uważana za jedną z najlepszych chińskich herbat, a jej nazwa ma związek z "przywódcą małp". Słyszałem o legendzie, która głosi, że przywódca małp w podzięce za pogrzeb, jaki wyprawił mu przypadkowy wieśniak, tchnął swego ducha w krzew herbaty i tak miała powstać nowa odmiana.

Liście Tai Ping Hou Kui są naprawdę duże i spłaszczone tak, że wydają się cienkie jak kartka papieru. Sprawiają wiele problemu przy pakowaniu ich w torebki i niespecjalnie nadają się do parzenia w imbryku, chyba, że ktoś ma tak duży, z tak szerokim otworem, że spokojnie je tam umieści. Zazwyczaj do zaparzania tej herbaty używa się wysokich szklanek i tak też zrobiłem ja.






Suche liście w opakowaniu pachną przyjemnie, delikatnie, sugerują coś kwiatowego, raczej słodkiego.


Zaparzyłem 2 gramy herbaty w szklance używając 200ml wody o temperaturze między 75 a 80 stopni. Czas parzenia, to: I 1min, II 1min, III 1min 30sek, IV 2min.

Liście wsypane do wygrzanej szklanki pachną... morsko (łagodnie ujmując). Zapach jest intensywnie rybno-wodorostowy. To naprawdę ciekawe. Nie dałem się zastraszyć i parzyłem :)


Pierwsze parzenie dało jasny w kolorze napar o bardzo przyjemnym, delikatnym, kwiatowym smaku, który momentami stawał się jakby słodkawy. Miałem dziwne wrażenie, jakby chwilami herbata podrzucała mi skojarzenia ze smakiem japońskiej senchy, ale to było bardzo ulotne wrażenie. Piłem z wielką przyjemnością.
Drugie i dalsze parzenia były tylko odrobinę słabsze od pierwszego i przy trzecim i czwartym dawała się już wyczuć odrobina goryczy, ale na tyle słaba, że zupełnie mi nie przeszkadzała.



No dobrze, to skąd w takim razie te mieszane uczucia?
Wyobraźcie sobie, że przy pierwszym podejściu, dwa dni temu, zaraz po zakupie, herbata ta pokazała mi język. Użyłem wtedy 3 gramów suszu i być może nie przestrzegałem czasu parzenia tak dokładnie i ogólnie byłem dość zaaferowany i trochę zmęczony (ten dzień był pracowity). Być może dlatego pierwsze parzenie było wtedy, nie owijając w bawełnę, obrzydliwe. Smakowało tak rybnie, że myślałem, że go nie wypiję. Drugie parzenie ratowało sytuację, było bowiem takie, jak dziś, kwiatowe i delikatne, kolejne były dość nijakie. Czy to taka sugestia, żeby do herbaty nie podchodzić w pośpiechu i ze zmąconym wnętrzem? Pierwsze spotkanie z Tai Ping Huo Kui było dla mnie cokolwiek traumatyczne, choć wiem już, że niektórzy bardzo gustują w rybnych herbatach ;)



To taki szybki wpis przed jutrzejszą wyprawą do Krakowa - mam w planach odwiedzić herbaciarnie Czarka i Czajownia. Wrażeniami oczywiście podzielę się zaraz po przyjeździe; jestem niesamowicie podekscytowany!

8 komentarzy:

  1. Te słowa "niektórzy bardzo gustują w rybnych herbatach" :D A tak na serio: cieszę się Łukaszu, że znalazłeś swój sposób na tę herbatę :) Tak jak kiedyś rozmawialiśmy, że warto jednak z nią eksperymentować (i pomimo to, dalej nie lubię eksperymentów...) ale jednak takie sytuacje jak ta, którą opisałeś nam w tym poście, udowadnia, że jednak warto... :)
    Miłego pobytu w Krakowie! Pozdrawiam, Łukasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chodziło o Twoje upodobanie :P
      A co do eksperymentów... to w zasadzie żadne eksperymentowanie, ja się po prostu stosuję do wytycznych jednej z londyńskich herbaciarni (znalazłem kiedyś w sieci), bo wtedy herbaty najbardziej mi smakują :) a że trochę się one różnią od zaleceń np. dystrybutorów, to zawsze wypróbowuję dwie wersje parzenia. Ale w moim skostniałym świecie można to już podciągnąć pod nieokiełznane eksperymenty ;D

      Usuń
    2. Tak też myślałem ;) Ale jednak to jakieś eksperymenty :) A spostrzeżenia zapisujesz na blogu, to już są w pewnym sensie okiełznane ;)

      Usuń
  2. Dlaczego mnie nie dziwi, że zalecenia z jednej z londyńskich herbaciarni są dla Ciebie najodpowiedniejsze? No skąd inąd miałaby być ta herbaciarnia jak nie z Londynu?? :) Koniecznie daj znać po Krakowie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Indeed, my dear friend :) Relacja już w przygotowaniu, na razie napiszę, że jestem bardzo zadowolony z "herbacianej pielgrzymki" ;)

      Usuń
  3. Jak jakiś czas temu piłam tę herbatę, to też jej smak skojarzył mi się z japońską Senchą, ale ryby nie czułam ;). Jednak koniec końców ta herbata nie przypadła mi do gustu, mimo że większość zielonych herbat smakuje mi. Przy okazji mam pytanie: czy próbowałeś kiedyś japońskiej Kukichy?

    Pozdrawiam,
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Tobie też się gdzieś tam skojarzyło z Senchą :) Powiem szczerze, że choć lubię tę herbatę, to ma ona klasyczny smak... nawet tak była opisywana na stronach sklepów. Nic wyjątkowo szczególnego, przynajmniej to, co mogłem do tej pory wypróbować. Jest wymagająca, źle zaparzona naprawdę potrafi się zemścić :)
      Kukichy jeszcze nie próbowałem, ale Houjicha bardzo mi zasmakowała.

      Usuń
  4. Możliwe, że źle zaparzyłam tę herbatę, chociaż starałam się trzymać zaleceń. Muszę dać tej herbacie szansę i wypróbować ją jeszcze raz. W ogóle wydaje mi się, że masz podobny gust herbaciany jak ja ;) Z tego, co widzę, to też lubisz trawiaste, słodkawe herbaty, kojarzące się z wiosenną świeżością. Kukicha idealnie pasuje do tego opisu. Mam sporo tej herbaty, więc przyniosę Ci jej trochę na spróbowanie na następne spotkanie miłośników herbaty :). A co do Houjichy, to zgadzam się - to bardzo ciekawa i smaczna japońska herbata.

    OdpowiedzUsuń