środa, 1 kwietnia 2020

Zestaw "Stojący żuraw"

Prawdziwy koreański zestaw do herbaty był od dawna moim marzeniem. Naoglądałem się ich w internecie, podczas spotkań z panią Pak, w Korei. Przygotowanie koreańskiej herbaty w takim zestawie sprawia, że atmosfera herbacianego spotkania zyskuje od razu sto punktów :)
Moim pierwszym zestawem był nieco zdekompletowany mini zestaw otrzymany kiedyś od pewnej koreańskiej rodziny. Wyjeżdżali z Polski i dali mi go wtedy w prezencie. Czajniczek, sugu i dwie czarki. No właśnie, dwie - jak się dowiedziałem wiele lat później, koreańskie zestawy zawsze mają nieparzystą liczbę czarek, a przy parzeniu herbaty w tym moim pierwszym zestawie zawsze się okazywało, że zostaje herbaty tak mniej więcej na jeszcze jedną czarkę. Dostałem go w czasach, kiedy jeszcze nie wiedziałem, do czego służy sugu i długo zajęło mi odgadnięcie jego funkcji :)
Nie był to wyrób wybitnego mistrza wypalany w tradycyjnym piecu, ale przynajmniej był koreański, miał potrzebne elementy i działał :) Używam go nadal, kiedy jadę w rodzinne strony, bo tam w końcu trafił.

Na taki zestaw z prawdziwego zdarzenia przyszła pora podczas ostatniej wizyty w Korei. Odwiedziny u mistrzów ceramiki to zawsze okazja, że w pięć minut przepuścić oszczędności ostatnich dwóch lat (chociaż, może słowo "przepuścić" nie jest tu odpowiednie, raczej "wydać najlepiej jak można" :), ale potem jest się czym cieszyć podczas picia herbaty. W tym roku u wielu ceramików widziałem chawany nawiązujące do jednego ze słynnych pierwowzorów, do tzw. Iphak Dawan (Chawan ze stojącym żurawiem). Kiedy zobaczyłem u mistrza Im Man-jae cały zestaw inspirowany tym wzorem, wiedziałem, że dokładnie taki chcę mieć. Prawdziwy zestaw koreański, ręcznie wykonany przez mistrza, wypalony w piecu na drewno, no bardziej się już nie da! Do tego, ma formę zaczerpniętą z konkretnego naczynia herbacianego, o której też można rozmawiać długo przy herbacie. Po prostu musiałem go mieć!



Leciał ze mną (jak cała koreańska ceramika z resztą, jak za każdym razem :) w bagażu podręcznym, którego pilnowałem jak oka w głowie. Opakowany był w tyle folii bąbelkowej, że mógłbym otworzyć sklep z używaną folią bąbelkową. Dotarł szczęśliwie :)
Jest to zestaw dla trzech osób, bo od początku miał to być mój codzienny zestaw, używany najczęściej, a po kilku latach picia herbaty regularnie wiedziałem już, że najczęściej mam na herbacie maksymalnie dwójkę gości. Kolor i faktura, jak to w ceramice koreańskiej, bardzo naturalne, surowe, minimalistyczne. A jednak mają w sobie coś wyrafinowanego, delikatnego, choć wydawać by się mogło, że trudno te dwa aspekty połączyć. Takie "kolory ziemi" i surowa faktura bardzo mi odpowiadają, odzwierciedlają to, czego szukam na swojej Drodze Herbaty.
O co jednak chodzi z tym słynnym stojącym żurawiem? Nazwa odnosi się bezpośrednio do dekoracji: wizerunku stojącego żurawia, wykonanego najczęściej techniką sanggam, czyli, podobnie jak w koreańskich celadonach, w jeszcze nieco wilgotnej glinie wycina się miejsce na dekorację, wypełnia je gliną innego rodzaju, która podczas wypału wybarwi się na inny kolor. Dzięki takiemu zabiegowi można uzyskać biało-czarny wizerunek tego przynoszącego pomyślność ptaka.
Do żurawia nawiązuje również forma naczyń.



Najbardziej zbliżone kształtem (choć już nie rozmiarem) do pierwowzoru Iphak Dawan są oczywiście czarki: nieco dzwonkowate, o ściankach opadających raczej prosto niż pod lekkim kątem. Ich kształt ma przywoływać na myśl tułów i smukłą szyję żurawia (choć może tej smukłej szyi najłatwiej dopatrzyć się jednak w imbryku).
Każdy element zestawu ma trzy niezależne podpórki - nóżki. Symbolizują one łapę żurawia.
Najbliższe oryginałowi kształtem i wielkością jest w zestawie z kolei sugu, bo na upartego można czasem przyjąć, że koreańskie sugu, to właściwie chawan z dzióbkiem.



Herbata przygotowana w tym zestawie, to oczywiście smak, aromat, ale i moc wspomnień, a także cicha obecność Mistrza i pani Pak przy każdym herbacianym posiedzeniu. To dlatego właśnie ten zestaw przeprawił się ze mną jako jedyny (na razie) na drugą stronę Odry i zniósł to bardzo dzielnie, choć już wtedy sugu było uszkodzone, o czym napiszę Wam w następnym poście, bo jego naprawa trwa :)