Opiszę dziś herbatę, której bardzo małe opakowanie otrzymałem od pani Pak jako upominek. Jest to herbata zielona z Korei, a dokładniej z podnóża góry Jiri [dziri]. Na opakowaniu widnieje logo powiatu Gurye, który graniczy ze słynnym Hadongiem i również leży w cieniu znanej herbaciarzom góry Jiri. Spodziewać się więc można, że herbata z Gurye również powinna być dobrej jakości.
Tak wygląda opakowanie herbaty. Widnieje na nim nazwa herbaty zapisana znakami chińskimi, co w przypadku herbaty jest częstą praktyką - koreańska kultura herbaty jest mocno związana z tradycją, a znajomość pisma chińskiego jest w Korei nobilitująca (można to porównać do znajomości greki i łaciny na Zachodzie). Nazwa Cha Hyeon Won [cia-hjon-łon] (茶絃宛) była jednak dla mnie dość problematyczna. O ile same znaki pojedynczo mogłem zrozumieć, o tyle w takim połączeniu nie miały dla mnie żadnego sensu. Wertowałem słowniki znaków (czy może raczej przeklikiwałem, bo tych papierowych nie używam od nie pamiętam kiedy) i nadal niczego sensownego nie mogłem ukuć. W końcu, dzięki pomocy mądrych głów* udało się mniej więcej uzyskać znaczenie: "delikatna herbata idealna do picia w ogrodzie" (jest to wolne tłumaczenie).
Małym pismem, już tylko koreańskim, wyjaśniono obok, że jest to herbata produkowana ręcznie, starannie, tradycyjnie itp. i że jest podprażana.
Z tym podprażaniem, to też ciekawa sprawa. Wydawało mi się, że słowo nokcha (녹차/綠茶) będzie w Korei w powszechnym użyciu, bo oznacza po prostu zieloną herbatę (nok=zielony, cha=herbata). Tymczasem bardzo często słyszałem, jak o zielonej herbacie mówi się toekkeumcha [tok-kym-cia] (덖음차), co znaczy "herbata prażona". To całkiem logiczne, zważywszy na proces produkcji zielonej herbaty w Korei. Lektura koreańskich stron poświęconych herbacie uświadomiła mi też, że nazwy tej używa się po to, aby odróżnić herbatę zieloną koreańską (prażoną) od zielonej japońskiej senchy (parowanej).
Do zaparzenia przygotowałem sobie koreański zestaw (czajnik i miseczka sugu), do niego dwie dość duże czarki (też koreańskie). Ich rozmiar wydaje mi się idealny do domowego picia zielonej herbaty, która jest chłodniejsza i można ją pić z większych czarek, nie trzeba czekać aż nieco ostygnie i nie będzie parzyć. Na obrusiku widnieje napis "herbata to dusza/serce" (茶는 마음입니다) i tutaj też, ile się dało, tyle zapisano znakami chińskimi, czyli tak naprawdę tylko słowo cha, bo pozostała część, to wyrazy rdzennie koreańskie.
Suche liście wydają się dość ciemne, ale wyglądają ładnie, aromat też jest wyczuwalny, choć słabo. Dopiero parzenie wydobywa jej intensywny, roślinny, słodki zapach. Kolor naparu, słomkowo-żółty, może wpadać w jasną zieleń. Zapach niezwykle intensywny, smak bardzo wyraźny, roślinno-warzywny, mnóstwo umami, żadnej goryczki. Bardzo dobrej jakości herbata. Można jej zaparzyć małą ilość i otrzymany napar będzie bardzo smaczny i aromatyczny. Kiedy ją piłem, przypomniało mi się, jak pani Pak wspominała, że jej osobiście najbardziej smakują herbaty z Hadongu, a ta była z sąsiedniego powiatu, czyli też z dobrej okolicy. U podnóża góry Jiri musi być coś specjalnego w glebie, skoro już ponad tysiąc lat temu król nakazał, aby właśnie tam zasadzić sadzonki herbaty przemycone z Chin.
Liście po zaparzeniu nie pozostawiają wątpliwości, że to herbata zielona. Są tam zarówno liście całe, jak i niecałe. Wypiłem już całe opakowanie tej herbaty, było naprawdę małe, i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.
*za szczere chęci i pomoc w zrozumieniu nazwy herbaty dziękuję pani Pak i Sayamie.