W powszechnej opinii herbaciarze, to ludzie z reguły spokojni, cisi i stroniący od tłumu. Coś w rodzaju osoby noszącej sweterki w fasonie dla seniorów, staroświeckie okulary i ciepłą bieliznę, bo ciepła bielizna to podstawa. To jednak obraz tyleż błędny, co krzywdzący, bo herbaciarze znają się na modzie (co nie znaczy, że koniecznie się nią zachwycają) i lubią sobie poimprezować... na swój specyficzny sposób.
Mogę się założyć, że jeśli by zorganizować sondę uliczną i pytać ludzi o spotkania herbaciane, to większość ankietowanych umieściła by je na skali ekscytacji gdzieś pomiędzy imieninami babci a szkolnym apelem. Ale to, że nikt głośno nie śpiewa i nie tłuką się butelki, nie znaczy wcale, że jest nudno.
Do tej pory miałem okazję uczestniczyć w kilku spotkaniach z innymi pasjonatami herbaty, choć z początku wydawało mi się, że przez długi czas będę się herbatą zajmować samemu. Za każdym razem takie wydarzenie było dla mnie sporym przeżyciem i powodem do radości, co bez trudu zrozumie każdy hobbysta, któremu udało się poznać współwyznawców. Okazało się, że warszawskich herbaciarzy jest niemało i, co najważniejsze, bardzo im zależy na dzieleniu się wiedzą i doświadczeniem, a także na wspólnym kosztowaniu ulubionego napoju.
Co mi dają takie spotkania? Możliwość poznania się na żywo to chyba pierwsza korzyść, jaka każdemu przyjdzie do głowy. Miło jest wiedzieć, że są jeszcze inni, którzy rozumieją i dzielą ze mną zainteresowania. Z wieloma tymi osobami utrzymuję wprawdzie kontakt wirtualny, ale przewagi prawdziwych spotkań nad światem internetu chyba nie muszę nikomu tłumaczyć.
Kolejna korzyść, zwłaszcza w moim przypadku, wynika z tego, że przytłaczająca większość znanych mi miłośników herbaty ma dużo większą wiedzę i doświadczenie niż ja. Już samo przebywanie w ich towarzystwie sprawia, że uczę się nowych rzeczy, a mimowolna obserwacja ich podejścia do herbaty pomaga mi rozwinąć podobne cechy. Sposoby parzenia herbaty, umiejętność sprawdzenia jej jakości, czy wykorzystanie pięknej ceramiki - można o tym czytać i czytać, ale dopiero widok eksperta w akcji daje pełniejsze pojęcie o tym wszystkim. Wreszcie możliwość spróbowania herbaty, którą uczestnicy chcą podzielić się z innymi sprawia, że poznaję kolejne jej rodzaje w tempie, o jakim dawniej mogłem pomarzyć.
Koniecznie muszę też wspomnieć o czymś bardziej metafizycznym - o Duchu Herbaty. Można próbować osiągnąć ten stan samodzielnie w domu, jeśli akurat nikt nie przeszkadza, sąsiad nie robi remontu, a nieświadomi niczego znajomi zgodzili się przyjść z wizytą. Ale o ileż łatwiej poczuć obecność Ducha Herbaty z ludźmi, którzy nie są przywiązani do krzeseł i to, że herbata im smakuje mówią szczerze, a nie ze strachu.
Autorem zdjęć jest Spuchlikowo