Od razu spieszę wyjaśnić, że do tytułu wcale nie wkradł się żaden błąd i powinien on wyglądać dokładnie tak, jak wygląda. Z nazewnictwem typów herbat, a dokładniej z przypisanymi im kolorami bywa u nas różnie i często dochodzi na tym polu do nieporozumień, dlatego też zdecydowałem się stosować konsekwentnie nazewnictwo chińskie, sugerując się tym, że oni z herbatą mają prawdopodobnie do czynienia najdłużej. To, co dla przeciętnego mieszkańca Zachodu jest herbatą czarną, w Chnach określane jest jako hong cha (紅茶), czyli herbata czerwona.
Z nastaniem zimy moja uwaga skierowała się właśnie w stronę herbat czerwonych, którym tradycyjna chińska medycyna przypisuje właściwości rozgrzewające. Słyszałem już także pozytywne opinie o sklepie thetea.pl i postanowiłem go sprawdzić, wiedząc, że znajdę tam herbaty, których szukam. Tak się składa, że pan Wojtek z The Tea jest regularnie obecny ze swoimi herbatami na czymś w rodzaju targu regionalnego w starym forcie i tam właśnie udało mi się go znaleźć. Było to w połowie grudnia, mocno już po południu, wobec czego piecyk na stoisku już wygasł i nie było jak spróbować herbat, których wybór też był już nienajwiększy. Byłem jednak zdecydowany zaufać i kupiłem paczkę Ramiz Black Tea. Od razu zdradzę, że było warto. Od czasu zakupu piję ją regularnie i ani razu się nie zawiodłem.
Susz składa się z całych pojedynczych liści o jednolitym ciemnym zabarwieniu, mniejszych i większych, pewnie więc to któryś z późniejszych zbiorów.
Parzę tę herbatę przeważnie w proporcjach 1 łyżeczka na filiżankę, wodą jak do herbat czerwonych, czyli około 95 stopni. Pierwsze parzenie trwa u mnie zazwyczaj około 2 minut.
Napar ma nasycony, bursztynowo-brązowy kolor wpadający w czerwień. Smakuje bardzo dobrze, ma w sobie zalety herbat czerwonych, smak jest głęboki, lekko wytrawny. Nie ma w nim natomiast tego, co nas odrzuca w torebkach od korporacji - nie przeparza się. Nie ma tam goryczy, ani nadmiernej cierpkości.
Z ciekawości przetrzymałem kiedyś pierwsze parzenie do 3 minut i herbata wyszła po prostu mocniejsza, ale nie zrobiła się za mocna. Jej smak tak bardzo mi odpowiada, że parzę ją, dopóki mi wody w termosie starcza, czyli przeciętnie 5 - 6 razy, mimo że kolejne parzenia są oczywiście odpowiednio słabsze.
Pijąc ją myślę o tym, że to herbata, nad której wzrostem czuwał prawdziwy człowiek, a nie korporacja. Pan Ramiz, o ile dobrze pamiętam, produkuje rocznie około 18 kg herbaty, nawet nie próbuję tego porównywać z poziomem produkcji światowych potentatów. Czuję wyraźnie, że moja droga herbaty kieruje się w stronę tych małych prywatnych plantacji, gdzie jakość odgrywa ważniejsza rolę niż ilość. Trudno się oczywiście spodziewać, że każdy rodzaj herbaty będzie produkowany na małych plantacjach i zapewne utrudnia to zapoznanie się z nimi wszystkimi, ale zaczynam powątpiewać, czy droga herbaty powinna wyglądać jak bezduszne odhaczanie kolejnych wypitych okazów. Za bardzo przywodzi mi to na myśl "zaliczanie", w każdym znaczeniu tego słowa. Może lepiej popijać spokojnie dobrą herbatę i pozwolić, żeby to ona nas znajdywała?
A wracając do herbaty od pana Ramiza, pewnie niektórzy określiliby ją jako herbatę codzienną, ja bym jednak wszystkim życzył, żeby nasza codzienność była takiej jakości.
Przyłączam się do Twojego ostatniego stwierdzenia, że faktycznie herbata Pana Ramiza może być zaliczana do herbat codziennych, ale jest to codzienność szczególnego rodzaju, niewątpliwie urokliwa i naznaczona wyjątkowością niewielkich zbiorów...Herbata, którą określiłabym jako stabilną - w smaku i w charakterze; co sprawia, że chętnie się z nią obcuje regularnie ;) No i chyba ja również zmobilizuję się do opisania tej herbaty ;)
OdpowiedzUsuńTak! Stabilna w smaku i charakterze, doskonale to ujęłaś :) Jest w niej coś, co sprawia, że chcę do niej wracać, mimo, że to nie jest żadna "herbata cesarska" czy coś.
UsuńWspaniałe słowa i genialne podsumowanie :) Nasunęła mi się jedna myśl, odnośnie do herbat bardziej masowych i tych ręcznie i starannie obrabianych. Pierwsze można po prostu pić, a drugie - degustować :) Myślę, że tak będę kierować moją drogę herbacianą :)
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane :) Ja też mam kilka takich marketowych pewniaków, które doskonale się nadają, kiedy trzeba sporządzić dużo ciepłej herbaty, niekoniecznie do delektowania się smakiem ;)
UsuńAle ładny kolor naparu daje ta herbata :) Sądząc po wyglądzie listków i kolorze naparu, widać, że to herbata wysokiej jakości.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Bardzo przyjemnie jest ją popijać, polecam :)
UsuńMam jeszcze parę gram tej herbaty zakupionej w świecie herbaty w Cieszynie Ramiz ale z wiosennego zbioru (rozszedł się błyskawicznie) jest bardziej słodszy i delikatniejszy i bliżej mu do oolonga niż do czarnej herbaty arcydzieło. Zresztą u Wojtka w sklepie wszystko jest wybitne polecam 2014 Niu Lan Keng Shui Jin Gui – Zhengyan Cha
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałem, że herbaty od Wojtka można kupować jeszcze w inny sposób, ale to bardzo dobrze świadczy o tym miejscu :) Niebawem mam w planach zrobić u niego kolejne zakupy, jak do tej pory słyszę same pozytywne komentarze o jego herbatach :)
UsuńPozdrawiam