sobota, 16 stycznia 2016

Herbata czerwona Ramiz Black Tea

Od razu spieszę wyjaśnić, że do tytułu wcale nie wkradł się żaden błąd i powinien on wyglądać dokładnie tak, jak wygląda. Z nazewnictwem typów herbat, a dokładniej z przypisanymi im kolorami bywa u nas różnie i często dochodzi na tym polu do nieporozumień, dlatego też zdecydowałem się stosować konsekwentnie nazewnictwo chińskie, sugerując się tym, że oni z herbatą mają prawdopodobnie do czynienia najdłużej. To, co dla przeciętnego mieszkańca Zachodu jest herbatą czarną, w Chnach określane jest jako hong cha (紅茶), czyli herbata czerwona.

Z nastaniem zimy moja uwaga skierowała się właśnie w stronę herbat czerwonych, którym tradycyjna chińska medycyna przypisuje właściwości rozgrzewające. Słyszałem już także pozytywne opinie o sklepie thetea.pl i postanowiłem go sprawdzić, wiedząc, że znajdę tam herbaty, których szukam. Tak się składa, że pan Wojtek z The Tea jest regularnie obecny ze swoimi herbatami na czymś w rodzaju targu regionalnego w starym forcie i tam właśnie udało mi się go znaleźć. Było to w połowie grudnia, mocno już po południu, wobec czego piecyk na stoisku już wygasł i nie było jak spróbować herbat, których wybór też był już nienajwiększy. Byłem jednak zdecydowany zaufać i kupiłem paczkę Ramiz Black Tea. Od razu zdradzę, że było warto. Od czasu zakupu piję ją regularnie i ani razu się nie zawiodłem.




































Susz składa się z całych pojedynczych liści o jednolitym ciemnym zabarwieniu, mniejszych i większych, pewnie więc to któryś z późniejszych zbiorów. 
Parzę tę herbatę przeważnie w proporcjach 1 łyżeczka na filiżankę, wodą jak do herbat czerwonych, czyli około 95 stopni. Pierwsze parzenie trwa u mnie zazwyczaj około 2 minut.


Napar ma nasycony, bursztynowo-brązowy kolor wpadający w czerwień. Smakuje bardzo dobrze, ma w sobie zalety herbat czerwonych, smak jest głęboki, lekko wytrawny. Nie ma w nim natomiast tego, co nas odrzuca w torebkach od korporacji - nie przeparza się. Nie ma tam goryczy, ani nadmiernej cierpkości.

Z ciekawości przetrzymałem kiedyś pierwsze parzenie do 3 minut i herbata wyszła po prostu mocniejsza, ale nie zrobiła się za mocna. Jej smak tak bardzo mi odpowiada, że parzę ją, dopóki mi wody w termosie starcza, czyli przeciętnie 5 - 6 razy, mimo że kolejne parzenia są oczywiście odpowiednio słabsze.

Pijąc ją myślę o tym, że to herbata, nad której wzrostem czuwał prawdziwy człowiek, a nie korporacja. Pan Ramiz, o ile dobrze pamiętam, produkuje rocznie około 18 kg herbaty, nawet nie próbuję tego porównywać z poziomem produkcji światowych potentatów. Czuję wyraźnie, że moja droga herbaty kieruje się w stronę tych małych prywatnych plantacji, gdzie jakość odgrywa ważniejsza rolę niż ilość. Trudno się oczywiście spodziewać, że każdy rodzaj herbaty będzie produkowany na małych plantacjach i zapewne utrudnia to zapoznanie się z nimi wszystkimi, ale zaczynam powątpiewać, czy droga herbaty powinna wyglądać jak bezduszne odhaczanie kolejnych wypitych okazów. Za bardzo przywodzi mi to na myśl "zaliczanie", w każdym znaczeniu tego słowa. Może lepiej popijać spokojnie dobrą herbatę i pozwolić, żeby to ona nas znajdywała?

A wracając do herbaty od pana Ramiza, pewnie niektórzy określiliby ją jako herbatę codzienną, ja bym jednak wszystkim życzył, żeby nasza codzienność była takiej jakości.


8 komentarzy:

  1. Przyłączam się do Twojego ostatniego stwierdzenia, że faktycznie herbata Pana Ramiza może być zaliczana do herbat codziennych, ale jest to codzienność szczególnego rodzaju, niewątpliwie urokliwa i naznaczona wyjątkowością niewielkich zbiorów...Herbata, którą określiłabym jako stabilną - w smaku i w charakterze; co sprawia, że chętnie się z nią obcuje regularnie ;) No i chyba ja również zmobilizuję się do opisania tej herbaty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Stabilna w smaku i charakterze, doskonale to ujęłaś :) Jest w niej coś, co sprawia, że chcę do niej wracać, mimo, że to nie jest żadna "herbata cesarska" czy coś.

      Usuń
  2. Wspaniałe słowa i genialne podsumowanie :) Nasunęła mi się jedna myśl, odnośnie do herbat bardziej masowych i tych ręcznie i starannie obrabianych. Pierwsze można po prostu pić, a drugie - degustować :) Myślę, że tak będę kierować moją drogę herbacianą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane :) Ja też mam kilka takich marketowych pewniaków, które doskonale się nadają, kiedy trzeba sporządzić dużo ciepłej herbaty, niekoniecznie do delektowania się smakiem ;)

      Usuń
  3. Ale ładny kolor naparu daje ta herbata :) Sądząc po wyglądzie listków i kolorze naparu, widać, że to herbata wysokiej jakości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Bardzo przyjemnie jest ją popijać, polecam :)

      Usuń
  4. Mam jeszcze parę gram tej herbaty zakupionej w świecie herbaty w Cieszynie Ramiz ale z wiosennego zbioru (rozszedł się błyskawicznie) jest bardziej słodszy i delikatniejszy i bliżej mu do oolonga niż do czarnej herbaty arcydzieło. Zresztą u Wojtka w sklepie wszystko jest wybitne polecam 2014 Niu Lan Keng Shui Jin Gui – Zhengyan Cha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie wiedziałem, że herbaty od Wojtka można kupować jeszcze w inny sposób, ale to bardzo dobrze świadczy o tym miejscu :) Niebawem mam w planach zrobić u niego kolejne zakupy, jak do tej pory słyszę same pozytywne komentarze o jego herbatach :)
      Pozdrawiam

      Usuń