niedziela, 16 czerwca 2019

Wizyta u mistrzów ceramiki

Podczas tegorocznej wyprawy do Korei, tym razem jako członek załogi herbaciarni Herbaty Czas, miałem okazję odwiedzić kilku mistrzów koreańskiej ceramiki, napić się z nimi herbaty i dużo, naprawdę dużo rozmawiać o kulturze herbaty w Korei.
W dzisiejszym wpisie chciałbym Wam przedstawić, jak wygląda taka wizyta i dlaczego jest to dla mnie tak ważne doświadczenie.

Pawilon herbaciany i ceramiczny mistrza Im Man-jae

Pokój herbaciany mistrza Im Man-jae

Mistrzowie ceramiki nie mieszkają w przypadkowych miejscach, ich lokalizacja wynika z dostępności gliny, drewna, pewnego oddalenia od dużych miast: ceramicy, których poznałem zajmują się wytwarzaniem ceramiki wypalanej w piecach na drewno, jest to najwyżej ceniony rodzaj wypału, dający najbardziej kosztowne odmiany ceramiki, jednak sąsiedztwo takiego pieca może być uciążliwe.
Mieszkają wobec tego najczęściej na wsiach, żeby się do nich dostać potrzebny jest samochód (nie wiem, co byśmy zrobili bez naszej wspaniałej pani Pak, która wszędzie nas zabierała).
Każdy mistrz ceramiki ma swój warsztat, przestrzeń do parzenia herbaty w postaci dedykowanego pokoju oraz małą wystawę swoich dzieł, zarówno w miejscu parzenia herbaty, jak w osobnym pomieszczeniu, jeśli wystawa jest rozbudowana.

Mistrz Im Man-jae przygotowuje herbatę

Elegancko podane słodycze do herbaty


Pierwszą częścią wizyty jest zawsze wspólna herbata, zaparzona przez mistrza, w jego własnych naczyniach, w specjalnie do tego celu przeznaczonym pomieszczeniu pełnym jego dzieł. Takie spotkanie herbaciane do doznanie estetyczne. Mimo, iż nie jest to w żadnym wypadku ceremonia, atmosfera jest podniosła, czuć spokój, skupienie, wspomagane przez widok pięknej ceramiki, zarówno tej, z której zaraz będziemy pić herbatę, jak i tej wystawionej dokoła. Nie ma tu bałaganu, chaosu, nieporządku. Każdy element ma swoje znaczenie i miejsce, choć nie czuć pełnej napięcia dyscypliny, wręcz przeciwnie, atmosferę wypełnia serdeczność i radość ze spotkania.


Pokój herbaciany z małą wystawą ceramiki mistrza Kil Sung


Herbaty, jakie parzą mistrzowie, to herbaty koreańskie, stąd najczęściej w sezonie letnim napijemy się z nimi herbaty zielonej liściastej (Woojeon lub Sejak), zielonej sproszkowanej (mal-cha, zwana także kkaru-cha) oraz niezależnie od pory roku, mocno utlenionej, delikatnie fermentowanej Balhyo-cha, koreańskiej specjalności.
Bywa także, że na zakończenie spotkania gospodarz zaparzy herbatę ziołową.

Herbata u mistrza Sin Bong-kyun, parzona przez jego córkę...

... i część wystawy jego ceramiki





Po poczęstunku i rozmowie (najczęściej dość długiej i bardzo wartościowej) przychodzi czas na oglądanie wystawy ceramiki, w towarzystwie mistrza, dlatego o każdy przedmiot można zapytać, utrwalić dopiero co zdobytą wiedzę. No i pozachwycać się, bo naprawdę jest czym.


Galeria ceramiczno-herbaciana mistrza Shin Yong-kyun...

... i herbata zaparzona przez jego żonę


A kiedy już wypytamy o wszystko, możemy poprosić jeszcze o jedno, o pokazanie pieca do wypału ceramiki, co mistrz zrobi z przyjemnością. Taki piec znajduje się przeważnie tuż obok pomieszczenia herbacianego, ma najczęściej wielkość sporego garażu i stanowi atrakcję sam w sobie. Kilka komór, zdolnych pomieścić co najmniej jedną osobę, umieszczonych jedna za drugą. W czasie oglądania pieca mistrz jeszcze raz opowiada o tym, jak wygląda wypał, ile czasu zajmuje i ile energii i pracy pochłania. Można wtedy zrozumieć, dlaczego niektórzy decydują się nawet na tylko jeden wypał w roku. I dlaczego ich dzieła muszą kosztować tyle, ile kosztują.

Mistrz Shin Bong-kyun przygotowuje się do pokazania nam wnętrza pieca. Zdjęcie autorstwa Małgorzaty Devos

Piec mistrza Kil Sung. Zdjęcie autorstwa Małgorzaty Devos

Na koniec pozostaje serdeczne pożegnanie, ukłony (które potrafią być równie serdeczne i pełne wdzięczności co nasze uściski) i czas odjechać, próbując sobie jakoś poukładać w głowie wszystko, czego się doświadczyło przez ostatnie chwile. Byle robić to szybko, bo pani Pak już wiezie nas na spotkanie z kolejnym mistrzem...

4 komentarze:

  1. Herbata i ceramika - uwielbiam! Wspaniałe miejsca, wspaniałe doświadczenie. Jak nazywa się ten typ pieca po koreańsku? Podobne można spotkać i w mojej okolicy. Po japońsku to noborigama - "wspinający się piec", a podobne konstrukcje chińskie nazywają się longyao - "smoczy piec".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Korei zauważyłem, że piece określa się na podstawie rodzaju wypału (paliwa). Ogólna nazwa pieca do wypalania ceramiki, to "kama/gama (가마)", zaś w nazwach własnych stosuje się "-yo (窯)" (podejrzewam, że to samo, które brzmi "yao" w wyrazie chińskim "longyao").
      Piece opalane drewnem nazywane są "jang jak kama (長斫 가마)"

      Usuń
    2. O, dziękuję! Zwłaszcza za znaki, to wiele wyjaśnia;) Faktycznie, chińskie yao to 窯, a japońskie kama/gama to ten sam znak. Ale 長斫 to dla mnie nowość!

      Usuń
    3. Starałem się wkleić jak najwięcej znaków, bo to zawsze przyspiesza rozmowę o jakieś dwa dni ;) W Korei istnieje wyraźny rozdział pomiędzy słowami pochodzenia chińskiego, a rodzimymi. Słowo zapisane znakiem chińskim można przeczytać wyłącznie czytaniem chińskim. Stąd ogólnie na piec do ceramiki mówi się po rodzimemu "kama/gama (pisane po koreańsku 가마)", natomiast w "nazwach pieców", które są na dobrą sprawę nazwami samych ceramików, stosuje się "-yo" pochodzenia chińskiego, co daje efekt: "nazwa miejscowości" + "yo". Np jeden z bardzo cenionych ceramików mieszkający w miejscowości Boseong często jest określany jako Boseong-yo, czyli dosłownie "piec z Boseong".
      長斫 w Korei, to "drewno opałowe", być może to jedna z tych sytuacji, kiedy jakieś pojęcie we współczesnej chińszczyźnie oddaje się już zupełnie inaczej.

      Usuń