Przedostatni wpis w ramach mini cyklu koreańskiego będzie dotyczyć herbaty Joongjak w wersji torebkowej. Jest to produkt tej samej marki, co Sejak z poprzedniego wpisu, opakowanie różni się tyko kolorem (no i nazwą), w środku tak samo znalazłem torebkę piramidkę. Na opakowaniu widnieje napis Joongjak Plus, ale niestety, nie wiem nic o tym, co ten "plus" miałby oznaczać. Joongjak, to herbata o jeden zbiór późniejsza niż Sejak, liście teoretycznie powinny być większe, bardziej wytrzymałe i co za tym idzie, powinny potrzebować nieco cieplejszej wody. Tak gdzieś przynajmniej wyczytałem ;)
Tak naprawdę długo zastanawiałem się, czy w ogóle jesty sens poświęcać tej herbacie wpis, ale skoro zrobiłem już wszystkie zdjęcia, to zdecydowałem, że jednak coś napiszę. Ten blog powstał nie tylko z chęci podzielenia się wrażeniami z mojej herbacianej wędrówki, ale też jako swoisty notatnik, który pozwoli mi w przyszłości wrócić do wypitych już herbat i przypomnieć sobie, jak je kiedyś odbierałem. Dzisiejszy wpis może mieć wydźwięk "ostrzegawczy", w razie gdybym kiedyś znowu natrafił na tę herbatę ;)
Liście w torebce prezentują się całkiem w porządku, widać ich spore kawałki, podobnie jak przy poprzedniej.
Przygotowałem wodę o temperaturze 70 stopni, znowu zaparzyłem herbatę w kubku i tym razem dałem jej 2 minuty. Sam wymyśliłem te proporcje (chwalipięta), a potem znalazłem w internecie takie same wskazówki ;) (była taka piosenka w przedszkolu... "Samochwała w kącie stała"... czy jakoś tak :P ).
Napar miał obiecujący kolor, ale nie pachniał; niektórzy pewnie się już domyślają, co będzie dalej... no właśnie, smaku też nie miał. Wyszła z tego taka zwyczajna zielona herbata, nie zła... nie mogę powiedzieć, że była zła. Jedynie nie miała wyraźnego, konkretnego smaku. Goryczy było tylko tyle, żeby poczuć ją na końcu języka już po całkowitym wypiciu. Ale przyznam, że spodziewałem się o wiele więcej.
Zrobiłem nawet drugie parzenie, wydłużone do 2min 30 sek, ale nic to nie dało. Taką herbatę można by pić do jakiegoś suchego lub ciężkiego posiłku, jako ciepły napój, ale samą, to niespecjalnie bym polecał.
Liście wyjęte z rozerwanej torebki (mogłem ją bez problemu rozerwać wzdłuż szwu gołymi palcami) wyglądają przyzwoicie, ale widać wyraźnie, że są pocięte.
Ostatnią herbatą w tym cyklu będzie też Joongjak, też "plus", ale z zupełnie innej firmy i nie torebkowy. Mam nadzieję, że okaże się też dużo lepszy. Cierpliwości, to już niedługo ;)
Oby ten kolejny Joongjak okazał się lepszym od tego... bo herbata na prawdę może mieć potencjał (i wie to każdy, kto trafił na przyzwoitą jej jakość - prawda? ;). Także czekam na kolejnego, sypanego... ;)
OdpowiedzUsuńA to, że opisujesz także te "mniej fajne" herbaty, to uważam za duży plus ;) Też gdzieś napisałem kiedyś podobne słowa... że notatnik do zapisania (a przede wszystkim zapamiętania) herbat, z jakimi się spotkałem ;)
Dzięki :) postaram się z tych nieudanych podejść też wyciągnąć dla siebie jakąś mądrość ;) Żeby się na czymś dobrze znać, trzeba doświadczyć i dobrych i złych odmian, prawda?
Usuń