Porwałem się jakiś czas temu na sporządzenie serii wpisów o herbatach z Korei, ale, niestety, próbki jakie wtedy miałem nie były najlepsze i cały pomysł wyszedł dość kiepsko. Dzisiejszym wpisem mam nadzieję zrehabilitować się herbacianej produkcji z Kraju Spokojnego Poranka, będzie bowiem o bodaj najlepszej z herbat jakie się tam produkuje.
Woojeon 우전 / 雨前 (czyt. u-dzion), to herbata produkowana z pierwszego zbioru w danym roku, coś na kształt japońskiej herbaty Shincha. Jej nazwa oznacza "przed deszczem", bo liście są zbierane przed nastaniem monsunu, zazwyczaj w kwietniu.
Przez pewien czas wydawało mi się, że herbata ta będzie trudno dostępna na polskim rynku, pewnie dlatego, że wcześniej trafiałem głównie na herbaty koreańskie z późniejszych zbiorów, ale w końcu znalazłem ją w herbaciarni na Ludnej pamiętnej soboty i od tamtej pory pijam ją regularnie. Jest to jedna z moich ulubionych herbat, bogata w ten charakterystyczny koreański smak.
Jej liście są charakterystycznie skręcone, kolor mają żywozielony i delikatnie pachną już w opakowaniu.
Do jej zaparzania używam około łyżeczki suszu na filiżankę, wody o temperaturze około 65 stopni i pierwsze parzenie trwa u mnie około półtorej minuty. Na opakowaniu widnieje informacja o parzeniu przez dwie minuty i tak właśnie zaparzono ją w herbaciarni w dniu, kiedy ją kupiłem. Była oczywiście wyborna, ale przyznam szczerze, że jeszcze bardziej mi smakuje parzona na mój sposób. To pewnie wynika z tego, że ja mam tendencję do parzenia herbat ciut krócej i odrobinę chłodniejszą wodą, niż robi się to zazwyczaj.
Ponieważ herbatę Woojeon parzę zazwyczaj tylko dla siebie, wykorzystuję do tego mój mały gaiwan, tak samo było i tym razem.
Ciekawe, że tym razem pierwsze parzenie wyszło wyraźnie bledsze od drugiego, nie zdarza się to zawsze i przypomina mi, że herbata, to jednak produkt naturalny, wrażliwy na warunki, w jakich jest przyrządzany.
Napar ma kolor zielony, zielono-żółty. Smak... cudowny. Jak dla mnie, oczywiście. Spotkałem się też z diametralnie odmiennymi opiniami ;) Jest delikatny, trawiasty, słodki, z czymś, co nazywam orzechową nutką. Ta herbata jest też bardzo świeża i orzeźwiająca, stąd wiem już, że będzie idealna na upalne dni.
Prawdopodobnie ze względu na delikatność listków z pierwszego zbioru, sens mają tylko dwa pierwsze parzenia. Po nich herbata jest już zupełnie bez wyrazu.
Listki po zaparzaniu można skonsumować, są smaczne i świeże :)
Niektórzy wiedzą też już, że przed świętami dotarła do mnie przesyłka od pewnego Pietera, właściciela sklepu herbacianego w Szwajcarii i administratora portalu Teapedia.org (stąd się znamy). Jedną z herbat, jakie mi przysłał, jest Woojeon z 2013 roku i nie mogę się doczekać, aż go spróbuję i porównam (wrażenia oczywiście opiszę).
O herbacie Woojeon możecie też poczytać na blogu herbacianynotes